2017/07/26

Take me home, where I belong.





Zielone liście wesoło tańczą w Twoich oczach. W nieśmiałym uścisku z wiatrem wykonują powietrzny balet. Zapach świeżej pościeli, zapach popołudniowego lata, zapach Twojej skóry... wdzierają się do mojej duszy. Twoje nieśmiałe palce na moich ustach wykreślają linię słonecznych dni. Jesteś moim latem, moim błyskiem słońca na przemarzniętych stopach, moim porankiem spędzonym po uszy w letniej rosie, jesteś sumą moich pragnień...


2017/07/23

Home of my dreams...


Dlaczego  łosie?
Jedno z najczęstszych pytań, jakie kiedykolwiek otrzymałam, to "dlaczego łosie?". I jest to jedyne pytanie, na które nie potrafię jednoznacznie odpowiedzieć. To jest jedna z tych miłości, pasji, szaleństw, które po prostu trzeba zaakceptować. Które zrodziły się w niewytłumaczalnych warunkach, gdzie jeszcze biegało się po starych, zniszczałych podwórkach, na zapleczach kamienic niewielkiego miasta, gdzie rozrywki człowiek zapewniać musiał sobie sam, zabawy wymyślać musiał sobie sam, bo nawet porządnego placu zabaw nie było, zatem każdy patyk, czy kartka papieru były magicznie zaczarowane w wyobraźni. Łosi też nigdzie nie było. W promieniu nieskończonych kilometrów. Mimo to miłość rosła. Już w podstawówce nagromadziłam pokaźną ilość "łopatogłowych" gadżetów. I tak przez całe już moje życie wiele rzeczy kręci się właśnie wokół zwierzęcia, którego to, jakże żywego, spotkałam dopiero kilkanaście lat temu z gdańskim ZOO. Skąpanego w bagnie, w dopołudniowym świetle letniego słońca. A potem w minirezerwacie na Kaszubach, gdzie łoś Jakub jadł z mojej ręki bulewki ziemniaczka i lokalne jabłka. Był sam, bo jego rodzice pojechali tarzać się w szwedzkich lasach, aby wrócić później z jego siostrą Zuzią. Obecnie (z mojej wiedzy sprzed kilku lat) pozostała już tylko Zuzia. Pozostali członkowie stada zmarli na skutek chorób układu pokarmowego (niechże ktoś mnie poprawi, jeśli się mylę!).

Why moose?
 One of the most common questions I've ever received is "why moose?". And this is the only question I can't answer straight. This is one of those love, passion, madness that you just have to accept. Which was born where, as a child, I was running in old ruined yards of a small town, where the entertainment and fun man had to make himself, because even a decent playground wasn't there, so every stick or a piece of paper was magically enchanted in the imagination. There was no moose anywhere either. Within a radius of infinite kilometers. Still, love for them grew. Already in elementary school, I've accumulated a considerable amount of moose gadgets. And so for my whole life, a lot of things revolve around an animal that I just met a few years ago in a ZOO in Gdańsk. Bathed in the marsh, in the afternoon light of the summer sun. And then in the moose park in Kaszuby, where the moose Jakub ate from my hand the potato bulb and local apples. He was alone because his parents drove in the Swedish forests to come back later with his sister Zuzia. Currently (with my knowledge from a few years ago) only Zuzia has left. The rest of the pack died of gastrointestinal disease.


2017/07/16

Here comes the sun for Tyszert


Staram się dbać o równowagę pomiędzy pracą, a czasem dla siebie i najbliższych, aby na bieżąco odświeżać głowę przed kolejnymi falami nowego i intensywnego. Taka higiena pracy, o którą ciągle podszczypuje mnie mój mąż, w tym roku wychodzi mi nieco lepiej, w mojej walce z pracoholizmem i niewykrytym adhd. Niestety nie można mieć wszystkiego, zatem moja internetowa obecność bywa gdzieś na kolejnym planie i chyba już nigdy nie dotrzymam temu kroku. Jednak taki styl życia zdecydowanie bardziej do mnie przemawia i mój organizm bardziej go lubi, zatem freestylowo i bez drapania w głowę, że nie ogarniam swoich (i nie tylko) internetów, że nie jestem z wszystkim tu na bieżąco, a moje czynne blogowanie sprzed lat to już historia, do której nie chcę wracać, będę tutaj po prostu bywać. Choć dzięki temu, nie tylko na blogu, ale także na moich kontach społecznościowych, ilość odwiedzających drastycznie spadła, nie będę próbowała podbijać tego sztuczną i wymuszoną aktywnością, bądź napełnianiem czyiś portfeli tylko po to, żeby bywać, gdyż to wszystko to tylko numerki. Wciąż tu (na instagramie odrobinę częściej ze swoją codziennością) jestem dla Was, odwiedzających moje miejsca od wielu lat, nie zawsze mówiących o tym publicznie, jednak Wasze wiadomości mówią za siebie. Dziękuję :)

Tymczasem na miły początek nowego, wakacyjnego tygodnia, kilka kadrów z naszych ostatnich kilku sesji dla Tyszerta. Bardzo dużo ujęć spłodziliśmy w ostatnim czasie, a Tyszert nie pozwalał nam zwalniać, czarując kolejne piękne twory. Zapewniam jednak, że idzie jeszcze lepsze. Z Tyszertem zaczęliśmy romans jakiś czas temu, bardzo szybko do siebie dotarliśmy, zaczęliśmy lepiej poznawać siebie, swoje potrzeby i oto powoli dochodzimy do momentu, w którym zaczniemy dopuszczać do głosu swoje wewnętrzne potwory (te milusie, drapiące w serduszka). Będziemy jeszcze większą jednością i pozwolimy temu ściekać z wszystkiego, co stworzymy razem. Trzymajcie kciuki, a będzie na co popatrzeć! Póki co łapcie kilka ostatnich wakacyjnych kadrów! :*

 

modelki: Klaudia Szatanik, Gosia Suszek & Madzia Winiarek